niedziela, 23 września 2012

6."Zabije Cię"

Obudził mnie ból. Gwałtownie otworzyłem oczy, i zobaczyłem chłopczyka ciągnącego mnie za ogon. Zabrałem mu moją własność, i przeciągnąłem się jak kot. Cały czas patrzył na mnie zaciekawionymi oczami. To było trochę denerwujące. Spojrzałem na zegarek, który wisiał na ścianie. Dochodziła dziewiąta nad ranem. To se pospałem.
-To jak, idziemy budzić innych?-Zapytałem malucha, a ten zachichotał słodko. Uznałem to za zgodę. Wziąłem go na ręce, i wyszedłem z pokoju. Nie słychać było niczego, prócz uroczego śmiechu maluszka, gdy bawił się moimi włosami.
Najpierw poszliśmy do pokoju, w którym leżała córka Sakury. Nadal spała. Postawiłem malucha na podłodze, a ten się zachwiał.
-Umiesz chodzić, nie?-Zapytałem, a w odpowiedzi chłopczyk zaczął dreptać po pokoju. Sam podszedłem do okna, i odsłoniłem zasłony. Otworzyłem okno, a do środka wpadła fala świeżego powietrza.
-Obudź siostrę, a ja pójdę do mamy.-Mały wdrapał się na łóżko, i zaczął się bawić długimi włosami dziewczyny. Coraz bardziej miałem wrażenie, że on mnie rozumie.
Wyszedłem z pokoju, i udałem się do sąsiedniego pomieszczenia. Rozglądałem się, ale nigdzie nie było widać mordercy. Mój węch i słuch nigdy nie zawodzą, więc go nie było. Już miałem uchylić drzwi od pokoju Sakury, gdy przerwał mi huk. Do przedpokoju wpadło kilkunastu facetów w maskach kotów. Wymierzyli we mnie dziwnymi nożami.
Bez słowa wyjaśnienia, rzucili się na mnie, i unieruchomili. Nie mogłem niczego zrobić, było ich zbyt wielu. Z daleka wyczułem ten zapach. Morderca był gdzieś wśród nich.
-W imieniu dowódcy ANBU, Sasuke Uchihy, zabieramy Cię do więzienia.-Powiedział jakiś facet, i zakuł mnie w kajdany. W jednym momencie przestałem być sobą.
Nie! Nie! Zostawicie mnie! Niczego nie wiem! Nie chcę tam wracać! Nic nie wiem o żadnej Konosze! Nawet nie wiem, gdzie jestem! 
Krzyczał głos w mojej głowie. Szarpałem się i darłem na całe gardło, ale nie chcieli mnie puścić. Z pokoi wybiegły dziewczyny, jedna z chłopczykiem na rękach.
-Co tu się dzieje?! Zostawcie go!-Rozkazała Sakura, ale jej nie posłuchali. Wyszarpałem się im, nadal zakuty w kajdany, ale znów mnie złapali. Przyłożyli mi jakiś nóż do gardła, i kazali się uspokoić.
-Sakura-sama!-Krzyknąłem rozpaczliwie do kwiatu wiśni, ale ta tylko stała. Po jej policzkach spływały łzy. Nie rozumiałem jej reakcji. Powinna mi pomóc. Obiecała...
-Zabieramy go!-Poinformował facet, i wyprowadzili mnie z budynku.
**********************************************************************
Obudził mnie rozpaczliwy krzyk. Krzyk, wołający o pomoc. Wybiegłam z pokoju, i zobaczyłam ANBU, którzy próbowali zaaresztować biednego Yukio. Nazwałam go tak, bo "Yuki" oznacza odwagę, i dodałam do tego "o". Widziałam w jego oczach przerażenie, i błaganie o pomoc.
-Co tu się dzieje?! Zostawcie go!-Jednak nikt mnie nie posłuchał. Widziałam niezrozumienie w oczach chłopaka. Oczekiwał ode mnie pomocy. Jednak wobec ANBU, nie mogłam zrobić niczego. Już dawno nie używałam swoich umiejętności, jako Shinobi liścia. Nie było szans na walkę, przeciwko swoim sojusznikom. Jedyne co mogłam zrobić, to czekać na Sasuke, i niech mi to wszystko wyjaśni.
***********************************************************************
Wtrącili mnie do jakiejś celi, i przykuli łańcuchami do ścian. Znów to samo. Chciałem, żeby mnie puścili. Żebym mógł stąd uciec. Żeby mnie nie szukali. Zapragnąłem ich śmierci. Pragnąłem ich krwi. Po raz pierwszy raz w życiu, tak bardzo nienawidziłem.
Do mojej celi wszedł jakiś siwowłosy facet, z maską na twarzy. Przypomniał mi się...to on był z mordercą i Sakurą-sama, gdy mnie prowadzili do wioski.
-Widzę, że nie za dobrze Cię potraktowali.-Strzał w dziesiątkę, tylko co on mógł o tym wiedzieć? Przecież to nie jego tu wtrącili. Zapragnąłem go zabić. Głośno zawarczałem, i zacząłem się szarpać. Jednak łańcuchy nie puszczały.
-Spokojnie. Nie chcę ci zrobić krzywdy. Z tego co słyszałem, mieszkałeś u Haruno i Uchihy, prawda?-Zapytał, jakby znał odpowiedź. Skinąłem tylko głową. Podszedł do łańcuchów, i zaczął przy nich majstrować.
-Wiesz, że jak mnie uwolnisz, to cię zabiję?-Zapytałem mrożącym krew w żyłach głosem. Tylko skinął głową na znak, że rozumie. Odczepił mnie od ściany.




1 komentarz: