piątek, 21 września 2012

4."Sakura-sama..."

Wróciła mi świadomość. Pod swoją głową czułem przyjemną miękkość, a na swojej klatce piersiowej i plecach, materiał i ciepło. Powoli otworzyłem swoje ociężałe powieki. Wszystko było zamazane, ale wiedziałem, że w pomieszczeniu panuje mrok.

Powoli podniosłem się do pozycji  siedzącej. Przetarłem oczy i wyciągnąłem się jak kot. Rozejrzałem się. Byłem w jakimś pokoju. I właśnie leżałem na łóżku. Nie widziałem niczego, przez panujący mrok. Tylko światło księżyca oświetlało połowę łóżka. Okazało się, że na sobie miałem ciepłą bluzę. Nagle zerwałem się z miejsca. Zza drzwi, które mieściły się na prawo, dobiegł dźwięk tłuczonego szkła.
-On nie może tu zostać!-Usłyszałem jakieś krzyki. Odniosłem dziwne wrażenie, że to o mnie.
-Sasuke! Musimy mu pomóc! Tsunade-sama przyznała mi rację! On potrzebuje kogoś bliskiego, dopóki nie oswoi się z otoczeniem!-Znałem te głosy. Na pewno była tam ta...Sakura. I ten morderca. Od razu podbiegłem do drzwi, i je otworzyłem.
-Mamo! Tato! Przestańcie!-Tego głosu nie kojarzyłem. Był dziewczęcy...i taki melodyjny. Wyszedłem na korytarz, i udał się nim prosto do pomieszczenia, z którego wydobywały się krzyki. Wszedł do środka. Zastał Sakurę, kłócącą się z czarnowłosym. Rozbite naczynia leżały na podłodze. Przy dużym, drewnianym stole siedziała dziewczyna. Twarz miała schowaną w dłoniach.
-Ta bestia nie może tu zostać!-Krzyczał wściekły czarnowłosy.

-Nie rozumiesz! Dlaczego nie potrafisz mu pomóc?! Był torturowany, a ty nie możesz mu okazać zrozumienia!-Odkrzyknęła mu różowo-włosa.
-Koniec tematu!-Warknął wściekły. Nawet mnie nie zauważyli.
-Los dał ci wszystko, Sasuke! Szkoda tylko, że nie dał ci Serca!-Później wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Czarnowłosy zamachnął się, a Sakura osłoniła się rękoma. Nieznajoma dziewczyna krzyknęła przerażona. Musiałem szybko działać. Zwinnie doskoczyłem do kłócącej się pary. Wskoczyłem przed przerażoną Haruno, przez co dostałem z pięści w twarz. Cholernie zabolało.
Zapadła cisza. Czarnowłosy stał zszokowany, a po chwili opamiętał się. Złapał za swoją torbę, i wyszedł, cicho mamrocząc do siebie. Spojrzałem za siebie, i serce mnie zabolało. Różowo-włosa zasłaniała się rękoma, cicho łkając.
-Sakura-sama...-Dopiero teraz otworzyła oczy, i spojrzała na mnie. Była przerażona. Miałem ochotę wyjść za tym mordercą, i go skopać na śmierć.

-Yukio...-Szepnęła sama do siebie. Spojrzałem na nią zaskoczony, ale się nie odezwałem. Tylko ją przygarnąłem do siebie. Zaczęła mi płakać w bluzę, a ja szeptałem jej uspokajające słowa. Tak samo było przed kilkoma godzinami, tylko na odwrót.
Nieznajoma dziewczyna obserwowała nas zaskoczona. Patrzyła na mnie jak na jakiegoś boga, który zstąpił na ziemię. Ale to nie było ważne. Ważne było pocieszenie Sakury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz