piątek, 21 września 2012

3."On potrzebuje bliskiej osoby..."

Podniosłem swe ociężałe powieki. Światło dzienne było wręcz palące, do nieprzyzwyczajonych oczu. Gwałtownie przymknąłem powieki, aby chwilę później zorientować się, że ktoś mnie niesie. Dyskretnie, rozejrzałem się. Po obu moich bokach szły dwie osoby. To ta różowo-włosa dziewczyna, i blondyn. Byłem na plecach czarnowłosego, a dalej, z przodu szedł jakiś siwowłosy. Zamachałem ogonem, aby sprawdzić, czy go jeszcze w ogóle mam. Cóż, nie wiadomo, do czego są zdolni.
Wszystko było na swoim miejscu. Zwinnie zeskoczyłem z pleców chłopaka, i wylądowałem dwa metry za nimi, na w dziwnej pozycji. Jakbym był psem gotującym się do ataku. O dziwo, taka pozycja zwiększała mi możliwość ruchu, i wyboru różnych opcji.
-Co do..-Blondyn zaczął, ale przerwał widząc mnie w tej pozycji. Uśmiechnął się i chciał podejść, ale zawarczałem wściekle. Cuchnął nieświeżym makaronem, mięsem i jakimś sosem. 
-Cofnij się. To bestia, nie człowiek. Widzisz po jego odmienności, i zachowaniu.-Przestrzegł dziewczynę czarnooki, gdy chciała do mnie podejść. Jeszcze groźniej zawarczałem. 
-To wy...jesteście bestiami!-Warknąłem wściekły. Jego słowa i postawa, nieźle mnie wpieniły. Zaskoczyłem tym wszystkich. A co? Myśleli że jestem bezmózgim zwierzęciem, pragnącym tylko zabijać? Niedorzeczność. Rozejrzałem się. Staliśmy na jakiejś łące. Było pełno drzew wiśni, które właśnie kwitły.
-Sasuke, on nie jest zły, tylko zagubiony.-Uspokajała go dziewczyna. Jednak ten nie dał się przekabacić. Wyciągnął katanę z kabury, którą miał na plecach. Zawarczałem, przygotowując się do ataku. Widziałem bezradność w oczach różowowłosej i blondyna. Widocznie nie umieli powstrzymać tego...mordercy. Na kilometr wyczułem od niego, specyficzny zapach krwi. 
-Damedamedame. Sasuke, nie możesz być taki pochopny...-Przed nim zjawił się szarowłosy i złapał go za nadgarstek. Miał na twarzy maskę, i przykryte jedno oko.
-Sensei! To bestia, nie człowiek! Lepiej będzie, jeżeli nie sprowadzimy żadnego niebezpieczeństwa, na Konohe!-Warknął wyrywając nadgarstek mężczyźnie. Zdziwiło mnie to, że nie rzucił się na niego z kataną. Od szarowłosego wywąchałem...kurz, mydło i...zieloną herbatę? Dziwny gość. 
-Sasuke! Musimy porozmawiać z Tsunade-sama! Nie wiadomo, czy się przyda! Możemy od niego wyciągnąć informację! Do tej pory, masz siedzieć grzecznie jakby założyli ci kaftan bezpieczeństwa, i zakleili buźkę tasiemką.-Oświadczył mężczyzna głosem, nieznoszącym sprzeciwu. 
-Tak...Kakashi-sensei...-Wymamrotał niechętnie chłopak, i schował ostrze. Ja pozostawałem w tej samej pozycji. Nawet jeżeli oni się wycofali, jak nie miałem zamiaru dać się tak łatwo. Z tego co powiedzieli, byłem im potrzebny do zdobycia jakichś informacji. Ale ja niczego nie wiem, i nie mam zamiaru się dowiadywać. 
Blondyn zaczął po cichu rozmawiać z czarnowłosym, i starszym mężczyzną. 
-Witaj. Nazywam się Haruno Sakura. A ty?-Zapytała dziewczyna, słodko się uśmiechając. Jej różowe włosy powiewały na wietrze, a w nie wplotły się kwiaty wiśni. Zaparło mi dech w piersiach. Powróciłem do normalnej pozycji. Wyprostowałem się i zacząłem wąchać. Pachniała...jak poranna rosa, i kwitnące róże. Prawie zwaliło mnie z nóg. Ten zapach był przyjemnie odurzający...
-Więc, powiesz mi?-Zapytała nadal się uśmiechając, i nie zwracając uwagi na trzech facetów, którzy zawzięcie dyskutowali między sobą. 
-O-ore...-Zaciąłem się. Zacząłem się zastanawiać, co wyraźnie zainteresowało dziewczynę. Rozszerzyły mi się maksymalnie oczy. Padłem na kolana, zaciskając pięści. 
-Co się stało?-Zapytała zaniepokojona, kucając obok mnie. Czułem jak jej włosy drażnią moją szyję i policzki. Była niebezpiecznie blisko, ale to mnie w tej chwili nie obchodziło. 
-C-czy...j-ja...mam jakieś imię? Niczego nie pamiętam!-Krzyknąłem nagle, i złapałem się za głowę. Trójka mężczyzn przestała dyskutować, i spojrzała na mnie i na nią, zaskoczona.
-Nie pamiętam! Niczego nie pamiętam!-Zacząłem się drzeć jak opętany. W głowie miałem mętlik, i tysiące pytań.-Nie wiem, jak się nazywam...tylko to ciemne pomieszczenie...tylko ci ludzie...tortury...-Zamknąłem oczy, próbując pozbyć się tych nieprzyjemnych wspomnień. Jedynych wspomnień. Nagle poczułem ulgę. Moja głowa dotknęła czegoś miękkiego, i pachnącego. 
-Już dobrze...-Wyszeptał mi jakiś kojący głos. Przerażony, spojrzałem w górę. Moja głowa leżała na ramieniu Sakury, a ona sama głaskała mnie uspokajająco po włosach. Odetchnąłem, poddając się temu uczuciu. 
*****************************************************
Był taki bezbronny. Wyglądał jakby chciał płakać, ale się powstrzymywał. Z poddenerwowaniem, wsłuchiwał się w moje uspokajające szepty.

Wiedziałam, że Sasuke wyciągnie z tego błędne wnioski. Pewnie wmówi sobie, że zakochałam się w tym biednym stworzeniu. Ja chciałam go tylko pocieszyć. Biedaczek niczego nie pamiętał. Potrzebował wsparcia. Nie minęło kilka minut, a chłopaczek słodko spał w moich ramionach. Ile on mógł mieć lat? Siedemnaście? Skrzywdzono go za nic.
-Sakura, odsuń się od niego.-Rozkazał mój mąż głosem, nieznoszącym sprzeciwu. Wiedziałam, że w domu zrobi mi awanturę. 
-Sasuke, nie rozumiesz. On niczego nie pamięta. Nawet nie wie, jak ma na imię.-Chciał mi przerwać, ale mu nie pozwoliłam.-Z pozoru może wydać się bestią, ale jest bardzo wrażliwy. Leczyłam go, i poznałam to po tym, jak zachował się na brak wspomnień. On potrzebuje bliskiej osoby, a nie grożenia kataną.-Wywrócił oczami, co mnie trochę zdenerwowało.-Kieruje się teraz zwierzęcymi instynktami. Każą mu się bronić, więc się broni. Nie zna nas, ani nawet nie wie, kto to Shinobi. Trzeba będzie mu pomóc.-Zakończyłam swój monolog. 
Wszyscy patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Ja tylko głaskałam chłopaka, jak to kiedyś robiłam z adoptowaną córką, i aktualnie z małym synkiem. Słodko spał, zapominając o całym świecie. Nie miał na sobie koszulki ani butów, ale to mi nie przeszkadzało. Był bezbronny, a ja nie miałam zamiaru dać go skrzywdzić. Zbyt dużo się wycierpiał, w ciągu kilku dni. 
*****************************************************
Pomóc?! Pomóc?! Tej kreaturze?! Nie mieści mi się to w głowie! Sakura tak po prostu, rzuciła mu się w ramiona! A nawet na odwrót! Pozwoliła, aby ta bestia przytulała się do niej, wdychała jej zapach, i czuła miękkość jej skóry! Krew mnie zalewa na samą myśl, że mielibyśmy mieć z nim coś wspólnego. 
-No dobra, Sakura. Ale nie myśl sobie, że zakończyliśmy ten temat.-Wyraźnie się rozpromieniła. Wziąłem tą kreaturę na plecy, i znów ruszyliśmy w stronę Konohy. Nikt już się nie odezwał. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz