Drużyna siódma, właśnie przemierzała las. Tak, cała drużyna. Sasuke Uchiha dokonał zemsty, i wrócił do wioski. Niedługo potem, zakochał się w Sakurze Haruno. Wzięli ślub, i razem trzyletniego Toschik'a, i adoptowaną siedemnastoletnią Hikari. Nasz blondasek, Naruto, jeszcze nie został Hokage. Ożenił się z Hinatą Hyuugą, i razem mieli synka, pięcioletniego Kenji'ego. Wszyscy byli szczęśliwi, a w wiosce panował spokój.
Dostali informację, że Akatsuki ma kryjówkę na granicy Kraju ognia, z wioską dźwięku. Przedzierali się przez gęstwiny lasów, z zamiarem dopadnięcia Czerwonego Księżyca.
-Już niedaleko. Zachowajcie spokój.-Odpowiedział towarzyszący im dawny sensei, Kakashi Hatake. Wszyscy przytaknęli. Chwilę później, ich oczom ukazała się "mała" grota.
-Naruto, wiesz co robić.-Czarnowłosy poinformował chłopaka, a ten skinął głową.
-Kage Bunshin no Jutsu!-Chłopak złożył kilka pieczęci, a chwilę potem obok niego pojawił się idealny sobowtór.
-Idź sprawdzić.-Krótko rozkazał, i klona już nie było. Nastała chwila ciszy. Sasuke i Sakura trzymali się za ręce, Kakashi czytał zboczone książeczki, a blondasek niecierpliwie czekał na swojego sobowtóra. Pięć minut później dało się słyszeć kroki. Zjawił się klon.
-Jest jeden korytarz, który rozwidla się w kilku miejscach. Na wszelki wypadek, niech sensei wezwie pomoc.-Poinformował "oryginalny" Naruto. Kakashi skinął głową. Złożył dłonie w kilka pieczęci, i po chwili w drodze do Konohy, był jastrząb z listem przyczepionym do szyi.
-Wkraczamy.-Poinformował Sasuke, i wszyscy razem weszli do kryjówki Akatsuki. Przemierzali korytarze, sprawdzali każdy pokój, ale niczego nie znaleźli. Zostały ostatnie drzwi, na końcu korytarza.
-Kakashi-sensei, niech pan wyjdzie przed kryjówkę, i wypatruje pomocy.-Rozkazał młody Uchiha. Ci tylko spojrzeli na niego zaskoczeni.
-Jeżeli jest tu Akatsuki, potrzebujemy sensei'a.-Wyjaśniła spokojnie dziewczyna. Chłopak pokręcił głową z dezaprobatą.
-Gdyby tu byli, już dawno bylibyśmy martwi. Przecież wiemy, na co ich stać. A nawet jeżeli tu są, ktoś musi pokierować pomoc z Konohy.-Już nikt się nie odezwał, tylko wykonali rozkazy. Zdenerwowana trójka chuninów, weszła do środka pomieszczenia. Mrok spowijał cały pokój, przez co niczego nie było widać. W pomieszczeniu roznosił się zapach spalenizny, i gnijącego mięsa.
-Kuso...co tu tak ciemno?-Zaklął Blondyn. Młody Uchiha uformował w swojej dłoni Chidori, a niebieski blask oświetlił całe pomieszczenie. Wszyscy zaniemówili. Sala tortur. Wszędzie pełno było zakrwawionych noży, kunai'ów i innych ostrzy. Na środku stał metalowy stół, z łańcuchami po bokach.
-Co do...?-Niebieskooki nie dokończył, bo usłyszeli dziwny dźwięk.
-Co to było? Jakby...ktoś warczał.-Wykrztusiła Sakura. Młody Uchiha poszedł pierwszy w stronę dźwięku.
-Bądź ostrożny, Sasuke. Nie wiemy, co tutaj zostawili, albo raczej kogo.-Przestrzegł go Naruto, a ten tylko skinął głową. Podszedł w prawy kąt, gdzie jeszcze nie docierało światło jego Chidori. Zaniemówił, gdy znalazł jakiegoś chłopaka przykutego łańcuchami do ścian.
Miał na sobie tylko spodnie. Na jego ciele widniało kilkanaście rozcięć. Na twarzy miał zaschniętą krew, która zlepiła jego granatowe włosy. Ale jeszcze większy szok u chłopaka wywołał ogon, długie uszy i kły. Patrzył na niego oczami tak niebieskimi, jak jego Chidori. W jego wzroku była determinacja, cierpienie, i...nienawiść.
-Sakura! Naruto! Chodźcie tu szybko!-Krzyknął nerwowo chłopak, a dwójka Chuninów już była przy nim.
-Co się...-Żona Uchihy zaniemówiła, gdy zobaczyła chłopaka. Stworzenie tylko szarpnęło za łańcuchy, i zawarczało wściekle. Wszyscy od razu odskoczyli. Wszyscy, prócz Uchihy.
-Czym Ty jesteś?-Zapytał spokojnie czarnowłosy. Odpowiedział mu jeszcze groźniejszy warkot. Był wrogo nastawiony, to widać było od razu. Zapanowała chwila ciszy, przerywana przez miarowe oddechy posłańców Konohy, i nieznajomego.
-Zadaj sobie pytanie...czym wy jesteście?...-W końcu odezwał się. Wszyscy spojrzeli na niego zaskoczeni. To był znak. Znak, że trzeba mu pomóc.
-Przybywamy z Konohy, wioski Liścia. Czy ktoś Cię torturował?-Zapytała Różowo-włosa, i podeszła do chłopaka. Chciał się na nią rzucić, ale łańcuchy mu to uniemożliwiły.
-Spokojnie...nie zrobimy ci krzywdy. Chcę Cię wyleczyć.-To zdanie skierowała raczej do małżonka, który był w gotowości do ataku. Przyłożyła ręce do klatki piersiowej granatowowłosego. Zielona poświata oświetliła ręce dziewczyny. Rany chłopaka zaczęły się zasklepiać, a sam poczuł niewiarygodną ulgę.
-Więc, powiesz nam, kim jesteś?-Zapytała gdy skończyła leczyć. Ten tylko odwrócił głowę.
-Widać nie chcesz dzisiaj z nami rozmawiać...-Dziewczyna nie dokończyła, bo jej małżonek podszedł do chłopaka, i uderzył go z całej siły w klatkę piersiową. Granatowowłosy zemdlał.
-Co ty do cholery robisz?!-Krzyknęła dziewczyna.
-Jak mamy go niby zabrać do Konohy, jeżeli warczy na każdego, kto do niego podejdzie?-Zapytał podirytowany Uchiha. Nikt już się nie odezwał. Sakura obrażona, Naruto podekscytowany, a Sasuke znudzony. Zabrali chłopaka w drogę do Wioski Liścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz