Spała. Wypłakała się w moją bluzę, i po prostu zasnęła tak samo, jak ta nieznajoma dziewczyna. Obserwowała każdy mój ruch, jakby się bała, że skrzywdzę Sakurę. W końcu, zasnęła z nudów. Na dworze już świtało.
~Gdzie się podział ten cholerny morderca! Wszystko tu jest strasznie zagmatwane! Uwalniają mnie z jakiegoś więzienia, przenoszą do siebie, a później muszę ratować Sakurę-sama, od tego mordercy.~Myślałem. To była prawda. Niczego nie wiedziałem. Nawet tego, gdzie jestem. Ale wiedziałem jedno. Musiałem chronić ten piękny kwiat wiśni. Bo to ona Zaproponowała mi pomoc, i podała dłoń, gdy prawie się załamałem.
Spojrzałem na słodko śpiącą Sakurę. Oczy miała zaczerwienione od płaczu. Chciałbym, aby teraz otworzyła swoje soczyście zielone oczy, i spojrzała na mnie. Była idealna. Bez żadnej skazy, jak anioł.
Czułem, jak nogi mi drętwieją. Co jak co, ale siedzenie na podłodze przez cztery godziny, nie jest wygodne.
Powoli wstałem, nie puszczając Sakury. Wziąłem ją na ręce, a ona wtuliła się w mój tors. Poszedłem w kierunku pokoju, w którym się obudziłem.
-Sasuke...-Szepnęła. On chciał ją uderzyć, a ona nadal mówi do niego przez sen. Musi być nieźle zakochana. Wszedłem do pokoju i ułożyłem ją na łóżku. Nakryłem kołdrą, i poprawiłem poduszkę. Nadal się nie obudziła. Westchnąłem i poszedłem z powrotem do kuchni. Ta dziewczyna nadal spała, z głową położoną na stole.
~Cholera...przecież jej tak tu nie zostawię!~Zakląłem w myślach. Podszedłem do stołu, i delikatnie szturchnąłem dziewczynę w ramie. Nic, nadal spała. Ponownie westchnąłem, i odsunąłem ją od stołu. Zleciałaby z krzesła, gdyby nie ja.
~Co za kłopotliwa dziewczyna....~Wziąłem ją delikatnie na ręce, i wyszedłem na korytarz. Było tam kilka pokoi. Otworzyłem pierwsze lepsze drzwi, i wszedłem do środka, z dziewczyną na rękach. Było tam łóżko, naścielone fioletową kołdrą. Zwykła szafa, biurko i szafka nocna.
-Chyba nikt się nie pogniewa...-Mruknąłem sam do siebie. Podszedłem do łóżka i położyłem na nim dziewczynę. Słodko spała. Zupełnie, jak Sakura. Dopiero teraz zauważyłem, że miała fioletowe włosy. Bajeczne, wręcz piękne.
~Czekaj, czekaj...czy to ona wołała "Mamo! Tato! Przestańcie!" ?! To ich córka?! Bez jaj! To po ile oni mają lat? Tak czy owak...jest tak samo piękna, jak matka. Widocznie odziedziczyła włosy po obojgu rodzicach. Różowy zmieszać z czarnym, i jakoś wyszedł fioletowy. Ale nie widziałem jej oczu...pewnie są zielone, jak jej matki.~Myślałem z uśmiechem na ustach, nadal patrząc na dziewczynę. Wyglądała przepięknie.
Nagle, moje rozmyślania przerwał płacz. Z sąsiedniego pokoju. Płacz dziecka. Zwinnie i szybko jak wiatr, pognałem do pomieszczenia obok. Wparowałem tam, a to co zobaczyłem, przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania.
Dziecko.Około trzyletni chłopczyk, leżał przykryty kołdrą na swoim łóżku, i płakał. Ostrożnie do niego podszedłem i kucnąłem przy łóżeczku. Przestał ronić łzy, i spojrzał na mnie, swoimi czarnymi jak węgiel oczami. A raczej na to, co miałem za sobą. Spojrzałem na ów rzecz, którą okazał się być mój ogon. Westchnąłem i położyłem się obok zafascynowanego dziecka.
Zacząłem machać nad nim ogonem, a on zaczął się śmiać. Po kilku minutach łapania mojego ogona, i naszych śmiechów, malec zrobił się śpiący. Kleiły mu się oczka.
-Chcesz już spać, prawda?-Zapytałem maluszka choć wiedziałem, że nie poda mi odpowiedzi. Delikatnie wziąłem chłopczyka w swoje ramiona, i zacząłem głaskać go po główce. Czarne kędziorki były gęste, jak u mało kogo. Nie minęła minuta, a zasnął. Położyłem go na poduszce, a on przytulił się do swojego misia. Powinienem już iść, ale nie zwlokłem się z łóżka.
~Ehh...dzisiaj robiłem za jakąś niańkę. Trudno...~Mi też oczy zaczęły się zamykać. Nie mogłem się powstrzymać i poszedłem w ślady maluszka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz